środa, 8 kwietnia 2009

Wtorek w LM

Wtorek w Lidze Mistrzów. Jak zawsze w Bradley'sie, jak nigdy płatny wstęp - przy najmniej nie było hołoty z L'poolu ;)
Przechodzimy do meritum - mecz. Manchester zaczął jak zaczyna od ponad miesiąca - żenująco. Szybko stracona bramka po błędzie Ronaldo i Evansa. Straty odrobiliśmy za sprawą Rooneya, który z zimną krwią wykorzystał...błąd obrony FC Porto (wyglądało jak fair play z ich strony ;P).
Posiadanie piłki Man Utd około 65%, ale wyglądało jakbyśmy grali na wyjeździe, do około 70 minuty. Na boisku pojawił się Giggs i Tevez, gra zmieniła się diametralnie. Porto nie wychodziło z własnej połowy czego efektem była bramka zdobyta w 85 minucie przez Carlosa Teveza, po przepięknym podaniu Rooneya. Szkoda tylko że mecz nie skończył się w owej 85 minucie, bo chwilę później było już 2:2.
Ogół meczu wyglądał tak, jakby drużyna z Manchesteru dzień wcześniej biegała po Karkonoszach kilka godzin bez przerwy. To chyba jednak nie powinno dziwić, przecież w niedzielę grali z Aston Villą - KTO USTALA TAKIE TERMINARZE?!
Za tydzień jedziemy do Porto z nożem na gardle, ale ciągle wierzę że półfinał bedzie nasz!

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Podsumowanie weekendu

Jak już wcześniej wspominałem: marzec wymazujemy z pamięci, kwiecień musi być AWESOME...i jest!
Sobota, przymuszenie do oglądania naszej rodzimej ligowej katorgi. 22 zawodników "czołga się" po boisku, żeby w reszcie przez banalny błąd obrońców (+ lenistwo jednego) Legia strzela bramką, właściwie to Chinyama, bo Legia to za dużo powiedziane. Zawodnicy zamiast dwoić się i troić chyba dzielili się przez 2 i przez 3 (wersja zawyżona, powinno być przez 5). Przepraszam najmocniej ale zaraz po meczu przełączyłem na końcówkę zmagań w Premierleague - Liverpool vs. Fulham, 90 minuta a goście biegali szybciej sprawniej i z większym polotem niż u nas w 10 minucie meczu. Wcale nie są cyborgami, po prostu widać że im się chce. Nasi myślami są już chyba na wakacjach...wiadomo, zagrali kilka meczów na wiosnę i przychodzi "po sezonowe zmęczenie" - ŻAŁOSNE. W sumie grunt to 3 punkty, także zaliczę mecz Legii do udanych.
Niedziela, Manchester ma już grać jak z nut (powiedzmy że jak w okolicach lutego). Początek meczu tego nie zapowiadał, z resztą nie zapowiadało tego pierwsze 70 minut. Nagle strzał rozpaczy Ronaldo i gol. Jego 2 bramka w tym meczu daje nadzieję że nie przegramy, bo wstyd się przyznać ale w zwycięstwo w takim stylu nie wierzyłem. Na ławce został Danny Welbeck, na boisko wszedł Federico Macheda (17 lat, grał pierwszy raz w 1 składzie, dla mnie dziwny ruch Fergusona). Ale ten właśnie młokos dał Manchesterowi 3 punkty. W 92 minucie dostał świetne podanie od Giggsa, świetnie przyjął piłkę od razu myląc obrońcę, posłał futbolówkę w długi róg i tak, można się cieszyć z kolejnego wiosennego powodzenia! Są 3 punkty a fani "Bitelsów" znowu są za nami :) Tak to było...